Zakres artykułu
Rozpatruję tematy takie jak:
- Kapitał społeczny
- Budowanie rynku.
- Popularność vocaloidów i jej przyczyny.
- Creative Commons i podstawy podstaw memetyki.
Wartość dodana dostarczona przeze mnie:
- omówienie i połączenie tematów w coś “większego”
- umożliwienie Wam przeczytanie ciekawych linków powiązanych tematycznie
- dodanie przykładu od siebie, jak to wykorzystać w praktyce
Wirtualne piosenkarki i facet przebrany za nietoperza…
Chłopczyk kontra prawa autorskie
Gdy jeszcze byłem małym, słodkim i niewinnym dzieckiem, wśród moich dwóch ulubionych bajek były: Scooby-Doo oraz Batman. Oprócz tego byłem ogromnym fanem komiksów.
Do dziś pamiętam, jaki byłem dumny z pomysłu: Tak! Mogę narysować komiks, w którym Scooby-Doo odkrywa, że Batman to Bruce Wayne!. Powiem więcej, zacząłem rysować ten komiks.
Miałem wtedy coś koło… 9-12 lat?
Niestety, moja niewinność zderzyła się z brutalną rzeczywistością, gdy narysowałem kilkanaście stron (fatalnego) komiksu w zeszycie w kratkę.
Moi rodzice - widząc, że faktycznie to robię - porozmawiali ze mną i zasugerowali mi, że pomogą mi stworzyć własnych bohaterów. Nie do końca mi to odpowiadało; ja chciałem zrobić opowieść o Batmanie i Scooby-Doo!
Wtedy dowiedziałem się o prawach autorskich i o tym, że nie mogę niczego zrobić z Batmanem ani ze Scooby-Doo, bo nie należą do mnie i mi inni nie pozwolą.
Nie rozumiałem tego konceptu. Ale rodzice cierpliwie wyjaśniali mi, o co chodzi, aż zrozumiałem, że nawet jeśli stworzyłbym coś dookoła istniejących bytów, to i tak nie miałbym nad nimi kontroli.
Z perspektywy tamtych lat uznałem to za wielce niesprawiedliwe.
To jednak mi pokazało, że mam wybór:
- Albo będę tworzył “własne IP”, własne światy i postacie, które mogę wykorzystać jak ja chcę…
- Albo będę poszerzał światy i postacie kogoś innego, dając innym wartość i będąc cudzym wektorem memetycznym (po ludzku: żywą reklamą cudzych światów).
- I mogą mi wszystko zabrać.
- I nic nie będę mógł na to poradzić. (O Złotej Zasadzie nie w tym wpisie)
(W ten sposób, z pomocą moich rodziców, cztery Żółwie Ninja zmieniły się w cztery Ślimaki Karate - nie przyznam się do żadnych dodatkowych szczegółów mojej nieco kompromitującej przeszłości)
Miku trafia do Creative Commons
Miku? Co? Już nie Batman?
W roku 2012 firma Crypton ogłosiła, że Miku Hatsune - najbardziej popularna z ich postaci - trafia do Creative Commons na licencji CC-BY-NC (możesz wykorzystywać, tylko powiedz, czyim konceptem jest Miku i nie możesz na tym zarabiać).
Co więcej, Crypton wyprowadziła do CC-BY-NC min. wizerunek Miku, co umożliwia każdemu tworzyć rysunki, komiksy, filmy z przekazanymi przez nich do Creative Commons postaciami - jak długo na tym nie zarabia.
Innymi słowy, gdybym miał znowu 9-12 lat i był zainteresowany ‘wirtualnymi piosenkarkami’, mógłbym zrobić ten wymarzony komiks ;-).
Oto Miku Hatsune; obrazek pochodzi ze strony Cryptona:
“Kim” jest Miku Hatsune i czemu to w ogóle opisuję?
Miku jest vocaloidem. W największym skrócie, vocaloid jest “śpiewającym syntezatorem dźwięku” - instrumentem muzycznym, który dostaje tekst i jest “strojony” by “śpiewać”.
Tak jak pianino służy do generowania… “dźwięku pianinowego” (nie wiem nic o pianinach i to niestety widać), tak vocaloid służy do generowania “wokalu” w piosenkach.
Na stronie Crypton istnieje możliwość kupienia sobie “banku dźwiękowego” Miku w wersji angielskiej za 15000 jenów (około 126 euro, czyli około 550 zł). Posiadając bank dźwiękowy Miku, można stworzyć swoje własne piosenki - i wirtualna piosenkarka zaśpiewa je dla Ciebie.
Chyba.
Problem braku rynku
Problem z vocaloidami polega na tym, że brzmią jak… vocaloidy. Nie brzmią jak ludzie. Proponuję posłuchać tej piosenki, Miku v4 (najnowsza generacja Miku Hatsune).
Słyszycie? Odpowiednio dobry tuning vocaloida umożliwia zredukowanie tego efektu, ale vocaloid nie “śpiewa” jak człowiek.
Firma Crypton stanęła przed bardzo skomplikowanym wyzwaniem - wcześniej Yamaha próbowała spopularyzować dwa vocaloidy, ale to się nie do końca udało.
Więc gdy w Crypton stworzyli swojego pierwszego vocaloida - Miku - wiedzieli, że ich problem nie był problemem konkurencji.
Oni nie mieli rynku.
Efekt skali
Dlaczego Batman jest modny a MacGyver nie?
- Batman przebiera się w dziwne ciuszki; MacGyver jest po prostu kompetentnym agentem.
- Batman ma świetny sprzęt dzięki bogactwu; MacGyver konstruuje to, co jest mu potrzebuje na bieżąco
- Batmanem trzeba się urodzić. MacGyverem można zostać.
Gdy ja byłem młodszy, MacGyver był dużo bardziej popularny niż Batman czy Superman (przynajmniej w moich kręgach). A więc, czemu MacGyver “wypadł z obiegu”?
Efekt skali. Im więcej osób zna MacGyvera, tym bardziej wypada znać MacGyvera. To samo dotyczy Gwiezdnych Wojen, Dragonballa, Myszki Miki, Wilka i Zająca i każdej jednostki kultury (czyli: memu).
Batman był wielokrotnie powtarzany - miał wielokrotne wznowienia. To powoduje, że koncept Batmana był wielokrotnie powtarzany i zaszczepiany wśród oglądających. Część osób oglądających opowiadało o Batmanie swoim kolegom i koleżankom, będąc wektorem memetycznym. Epidemiologicznie: zarażając ich ideą Batmana.
Tymczasem Knight Rider czy MacGyver nie mieli tych wznowień, więc zostali wyparci - osoby po trzydziestce raczej nie będą bronić honoru swojego ulubionego bohatera z dzieciństwa ;-).
Budowanie skali
Wracając do opowieści o Miku: vocaloidy miały przeciwko sobie następujące siły:
- Vocaloidy brzmią dziwnie.
- (do tworzenia muzyki) Można samemu śpiewać, lub poprosić kolegę / koleżankę.
- (do słuchania muzyki) Można słuchać profesjonalnych twórców.
- Nie są ludźmi. Nie da się utożsamić z vocaloidem, a z ulubioną piosenkarką tak.
Szczęśliwie, vocaloidy miały też atuty:
- Ta “dziwność” jest też atutem. Nyan Cat jest śpiewane głosem Momo (vocaloida). A niektórzy lubią “dziwność” ;-).
- Wiele osób w społeczności vocaloidowej nazywa strojenie vocaloida “śpiewaniem dla introwertyków”. Większa kontrola, całkowita powtarzalność…
- Utwory oparte o vocaloidy są często mniej typowe i bardziej eksperymentalne - Nyan Cat, na przykład. Vocaloidy mają przewagę w tym, że pozwalają sie dzielić utworami stworzonymi przez przyjaciół.
- …i tu jest problem z tym utożsamieniem…
“Najnowszy i wysokotechniczny syntezator śpiewu”
nie ma tego samego wydźwięku co
“nastoletnia piosenkarka o trudnym dzieciństwie poszła na plażę karmić głodne żółwie, spełniając swoje marzenia”.
I na wykorzystaniu tej obserwacji polegał geniusz firmy Crypton.
Jeśli ludzie kochają opowieści o piosenkarkach karmiących głodne żółwie, trzeba dać im taką możliwość. Podstawowy model biznesowy firmy Crypton to jednak konstrukcja i sprzedaż vocaloidów, nie “budowanie historii i opowieści o vocaloidach”.
Zbudowano więc podstawową personę dookoła nowego vocaloida. Nazwano ją Miku Hatsune (“First sound of the future”, czyli “Pierwszy dźwięk przyszłości”). I… przekazano Miku do Creative Commons.
- Jeżeli vocaloid pozwala każdemu na tworzenie własnego wokalu
- Jeżeli do modelu biznesowego opartego na vocaloidach potrzebna jest odpowiednia masa krytyczna ludzi
- To niech vocaloid otrzyma swoją personę (czyli “Miku Hatsune”)…
- …i niech fani sami tworzą dla nich swoje opowieści.
- …łącznie z fabułą, muzyką (kupując pakiet dźwiękowy), obrazem (bo jest na licencji CC)…
Założenie było takie, że dzięki temu popularność syntezatorów wokalnych - nie, już nie syntezatorów… zamiast tego wirtualnych piosenkarzy - wzrośnie, pojawi się popyt… i vocaloidy staną się popularne.
Kojarzycie opowieść z czasów mojej młodości? Gdy “Batman i Scooby-Doo” nie było moje? Firma Crypton powiedziała tą licencją “Jeśli chcesz, Miku, Luka… zrób z nimi komiks. Nawet ten z Twoimi Ślimakami Karate. Przeżyjemy.”
Popatrzcie, że tym ruchem Firma Crypton zapewniła sobie też długie życie swoich vocaloidów:
- Fani mogą robić tapety, filmiki, opowieści… jak długo niekomercyjne
- Każdy fan vocaloidów Cryptona jest potencjalnym wektorem memetycznym infekującym kolejne osoby ideą vocaloidów
- Każdy popularny komiks, piosenka, filmik, utwór jest potencjanym wektorem memetycznym.
- Każda zainfekowana osoba może zrobić - nawet kiepski - utwór i pochwalić się rodzicom czy znajomym. Poszerzając świadomość istnienia konceptu vocaloidów nawet poza typowymi rynkami, tworząc “zjawisko kulturowe”.
Dla kontrastu, spójrzmy na Spidermana, silnie kontrolowanego.
- Jeśli wyjdzie dobry film czy komiks o Spidermanie, jest to skuteczny wektor memetyczny.
- Zapalony fan może być wektorem memetycznym idei Spidermana.
…koniec.
Przez to, że oddano grupę vocaloidów fanom, Crypton zbudował sobie rynek na vocaloidy.
A dodatkowo Crypton zbudował sobie bardzo dużo dobrej woli (kapitału społecznego), co jest ważniejsze niż się wydaje.
Jeśli chcecie pogłębić wiedzę o vocaloidach, polecam przeczytanie tego artykułu opisującego całe to zjawisko od strony muzycznej i społecznej.
Polecam też ten filmik z Toronto, 2016, na którym zobaczycie Miku śpiewającą i… tańczącą na scenie jako hologram.
Kapitał społeczny
Co to jest kapitał społeczny?
W artykule, który pojawił się już we wcześniejszej agregacji, patio11 definiuje w następujący sposób kapitał społeczny:
“social capital - the ability to call on someone who trusts you and have them do something in your interest, like e.g. recommend you to a job.”
(po naszemu:)
“kapitał społeczny - możliwość uzyskania pomocy kogoś, kto Ci ufa i zrobi coś co leży w Twoim interesie, np. zarekomenduje Cię gdy będziesz zmieniać pracę”
Bardzo ciekawe spojrzenie na kapitał społeczny ma Dietrich Vollrath, prof. ekonomii w Houston. Na temat kapitału społecznego napisał trzy bardzo czytelne artykuły, które spróbuję uprościć (warto przeczytać oryginał):
- Każdego dnia wykonujemy wiele transakcji i możemy grać uczciwie lub oszukiwać (np. nie zapłacić taksówkarzowi i uciec)
- Państwa, w których jest wysoki poziom zaufania, że inni będą grali uczciwie są bogatsze
- Jeśli możesz ufać tylko rodzinie, tylko z rodziną możesz handlować.
- Jeśli możesz ufać ogólnej populacji, masz więcej możliwości na handel, bo przy większej populacji jest większa szansa na popyt na Twój produkt.
- Wyobraźcie sobie, że jak odwrócicie oczy, ktoś ukradnie Wam telefon komórkowy. Lub, że ktoś silniejszy Wam po prostu coś zabierze - nie opłaca się inwestować w dobra. W sumie, nie opłaca się robić niczego ponad minimum.
- Podstawowe zaufanie społeczne jest warunkiem koniecznym sprawnej ekonomii.
- Jeżeli ktoś nam pomógł, istnieje duża szansa, że będziemy chcieli też im pomóc.
- Jeżeli kogoś znamy i lubimy; ogólnie: ufamy tej osobie, jesteśmy bardziej podatni na memy osób które lubimy. Wymiana idei, zachęta do współpracy…
Specyfiką kapitału jest to, że każdą formę kapitału da się przekształcić w inną formę kapitału.
Prymitywny przykład z reklamą:
- Ania jest popularną graczką, ma 10000 fanów na YouTube.
- Firma ProductSoft chce rozpropagować swój produkt wśród graczy. Przeznacza na to 500 dolarów i daje je Ani.
- Ania opowiada o produktcie ProductSoft na swoim kanale. W wyniku traci 200 followerów i pojawiają się głosy, że “się sprzedała” (straciła kapitał społeczny), ale dostaje 500 dolarów.
- Część graczy kupiło produkt ProductSoft, przynosząc ProductSoft zysk rzędu 2000 dolarów.
W efekcie:
- Ania przekształciła trochę kapitału społecznego w 500 dolarów (a Ania potrafi budować kapitał społeczny)
- ProductSoft przekształcił 500 dolarów w kapitał społeczny który przyniósł 2000 dolarów.
Oczywiście, powyższe jest strasznym uproszczeniem a i liczby nie do końca takie jak w rzeczywistości.
Jednak to jest przykład transformacji prostej. W Crypton zadziałano inaczej - zbudowano rynek przy użyciu kapitału finansowego (przekazano wizerunek do domeny publicznej) by wygenerować kapitał społeczny i popyt na vocaloidy.
A da się inaczej?
Szczęśliwie, mam świetny przykład:
DistroKid
Phillip Kaplan założył firmę DistroKid. Ta firma jest dystrybutorem muzyki; zapewnia, by płyty pojawiły się we wszystkich ważnych sklepach, zajmuje się marketingiem itp.
DistroKid miało powodzenie. Phillip napisał, że powodzenie było pochodną następujących czynników:
- Jest tańszy. Muzycy płacą $19.99 rocznie i zachowują wszystkie przychody. Konkurencja żąda kwoty za album oraz część przychodów.
- Lepiej zaprojektowane (interfejs użytkownika)
- Więcej niż konkurencja istotnych funkcji: licencjonowanie coverów, sprawdzanie YouTube ContentID i wiele innych
Jak był w stanie to osiągnąć?
- DistroKid zatrudnia trzech ludzi, więc ma małe koszty
- DistroKid ma mnóstwo botów działających 24/7 zajmujących się rzeczami, które zwykle robią ludzie. Te boty to często proste skrypty:
- Weryfikacja, czy okładki i nazwy piosenek się zgadzają
- Adaptacja tytułów do ‘style guide’ każdego sklepu z osobna
- Sprawdzanie, czy nie ma naruszeń praw autorskich
- Dostarczanie plików i artworku do sklepu zgodnie z formatem poszczególnych sklepów…
Innymi słowy, robienie dużej ilości “upierdliwych” rzeczy, które są możliwe do zautomatyzowania, zajmują sporo czasu i nikt nie chce ich robić.
Tyle, że nie zawsze lepszy wygrywa. W jaki sposób DistroKid dał radę przebić się na rynku, na którym jest dużo więcej dystrybutorów? Pewne odpowiedzi pojawiają się w komentarzach na HackerNews:
- “No tak, ale on ma już inną stronkę - Fandalism - która ma setki tysięcy muzyków”
- “Poprzednie rzeczy mu mniej wyszły, ale zgromadził dużo ludzi i został popularny. Widząc, do kogo ma dostęp, zrobił dla nich produkt”
- “Budowanie społeczności przez lata brzmi jak oszukiwanie… ale czemu Ty tego nie robisz? W końcu nauczenie się programowania też brzmi jak oszukiwanie…”
Warto przeczytać więcej komentarzy; to jednak co tu widzicie to właśnie wykorzystanie kapitału społecznego jako dźwignię do wygenerowania kapitału finansowego. Co więcej, Kaplan nie “stracił” kapitału społecznego, bo jego nowy produkt jest korzystny dla jego grupy docelowej.
Ważne są lekcje, które można wyciągnąć z DistroKid:
- Społeczność sama w sobie nie jest celem. Społeczność jest potencjałem. Jeżeli nawet coś Ci nie wyjdzie, może uda Ci się zbudować inne formy kapitału niż finansowy.
- Kaplan założył N produktów, zbudował społeczność i po zaproponowaniu czegoś cennego (a próbował kilka razy) miał już ‘kickstartowanych’ potencjalnych klientów.
- Programowanie jest świetnym narzędziem redukcji kosztów. Nie jakieś super-złożone aplikacje a “proste” rzeczy które są silnymi pain pointami. Kaplan umieścił się w “upierdliwym” punkcie łańcucha wartości; robił rzeczy, jakich inni nie chcieli robić.
- Społeczność + Automatyzacja + Znajomość Domeny dało rozwiązanie. Sama społeczność czy same umiejętności programowania to byłoby za mało.
Podejrzewam, że znacie co najmniej jeszcze jeden przykład tego zjawiska.
Jaki?
StackOverflow - bardzo popularna platforma służąca do zadawania pytań (zwykle w dziedzinie programowania) i dostawania odpowiedzi na nie.
StackOverflow jest popularny do tego stopnia, że pojawił się mem typu: “kopiuj ze StackOverflow, wklej i rozwiązałeś swój problem”.
Jednak jakoś StackOverflow musiał się zacząć. Nie działałby bez masy krytycznej po obu stronach równania: pytających i odpowiadających.
Jak to się więc zaczęło?
Cytując jednego z komentujących na HackerNews, mark-r:
StackOverflow was launched via the blogs of its two founders, Joel Spolsky and Jeff Atwood. I signed up right away because I was an avid reader of both of them. Without that jumpstart the site never would have built up the critical mass of questions and answers and subject matter experts that made it useful even at the beginning.
czyli:
StackOverflow powstało dzięki blogom swoich założycieli, Joela Spolsky i Jeffa Atwooda. Zapisałem się, bo oba blogi były bardzo interesujące. Bez tej początkowej grupy ludzi takich jak ja, StackOverflow nigdy nie osiągnęłoby masy krytycznej pytań i odpowiedzi - i ekspertów, dzięki którym od samego początku StackOverflow było przydatne.
Widzicie, jak to się łączy z Miku Hatsune?
To prowadzi do kolejnych ciekawych artykułów…
Eksploatacja kapitału społecznego
Bazując na tym, co pisał prof. Vollrath:
- Mając szeroką społeczność można bez większego problemu zbudować produkt i powiedzieć im, że to produkt zaprojektowany dla nich.
- Jako, że ludzie będą Ci ufali, najpewniej kupią lub spróbują to kupić.
- …i najpewniej produkt zawiedzie. Poziom zaufania spadnie.
Innymi słowy, łatwo by było “wykorzystać” (wyeksploatować) kapitał społeczny.
Prosty przykład (znowu: upraszczam całą tą sprawę; nie o tym artykuł):
- Powszechna opinia była taka, że komputerowe gry ‘indie’ są tworzone przez pasjonatów; wysokie zaufanie graczy
- Pojawiła się gra “No Man’s Sky” mająca gigantyczny marketing i której twórca obiecywał wiele cudownych rzeczy.
- Twórca obiecywał min. multiplayer. Okazało się, że nie ma multiplayera.
- Proponuję wpisać w Google “No Man’s Sky” jeśli chcecie zobaczyć próg wściekłości i rozczarowania.
- Tak wiele obiecano na temat “No Man’s Sky” i tak mało dostarczono, że aż pojawił się mem w internecie “No Man’s Lie”.
- Poważnie zniszczyło to kapitał społeczny min. innych twórców gier komputerowych, bo okazało się, że “twórca może bezczelnie kłamać”
- Spowodowało to silosowanie się ludzi dookoła studiów, które “dostarczają gry” i brak chęci ryzykowania nieznanych gier nie poleconych bezpośrednio przez przyjaciół.
Widzicie, jak teoria się potwierdza?
Nie rekomenduję działania takiego jak twórcy No Man’s Sky. Uważam, że jest to “zatruwanie studni, z której się pije”.
Nie to zrobiły osoby, o których pisałem wcześniej. Oni faktycznie dostarczyli wartość swoim klientom. Dzięki temu ich kapitał społeczny jeszcze bardziej wzrósł.
Tyle, że to wymaga (oprócz chęci interakcji typu “ja wygrywam - Ty wygrywasz”) dodatkowo wiedzy domenowej i wiedzy na temat tego, kim są ludzie dla których tworzę produkt.
Czyli - badania rynku.
Jak wygląda interesujący mnie rynek?
Ten artykuł o targetowaniu produktu pod kątem rynku. wzmacnia przekaz odnośnie tego, że wiedza domenowa jest niezbędna do zbudowania produktu, który faktycznie komuś się przyda:
- Im coś jest prostsze lub przyjemniejsze, tym większa konkurencja.
- Programowanie gier. Ogromna podaż produktów (większość developerów zaczynała przygodę z programowaniem od “będę pisał grę”) sprawia, że jest gigantyczna konkurencja.
- Narzędzia dla programistów. Nowa biblioteka do JSONa, nowy Notepad… ale rynek (programiści) niezbyt chętnie płaci za narzędzia, bo uważamy, że sami możemy je sobie napisać ;-). Plus, wysoka podaż.
- Jeśli chcemy mieć mniejszą konkurencję i przyjazną niszę, trzeba odejść w domenę “odległą” od programowania i rozwiązywać problemy ludzi, które są dla nich bolesne.
- Optymalizacja jest “blisko” programowania - jest to poważny problem, acz łatwiej developerowi znaleźć profiler czy się pomęczyć samemu niż…
- Wizualizacja 3D jak biegną kable w ścianach jest “daleko” od programowania - nie ma wielu darmowych narzędzi, gdzie można zaznaczyć, gdzie biegną kable by przekazać to potem ekipie remontowej…
A ten artykuł pokazuje, że nie cały “rynek” jest Twoim rynkiem. Pokazuje proste metody na oszacowanie “od góry” i “od dołu” ile wynosi potencjał finansowy interesującego Cię rynku.
Ogólnie, idea jest taka:
- Pewien rynek AAA jest warty kwotę XXX - wiemy to z raportów i analiz.
- Rynek AAA ma koszty takie jak “pensje dla ludzi”, “regulacje” i inne takie. Więc efektywnie do wykorzystania ma mniejszą kwotę niż XXX.
- To powoduje, że np. “automatyzacja elementów logistyki jedzenia dla kotów” jest mniejszym rynkiem niż “rynek jedzenia dla kotów”. I pokazuje jak to oszacować.
- Metoda “top-down” pobiera na wejściu liczby z raportów i rozkłada je na czynniki składowe łańcucha wartości, by określić zgrubnie faktyczną wielkość kapitału rynku do którego możesz mieć dostęp
- Metoda “bottom-up” pobiera na wejściu podstawowe parametry Twojego modelu biznesowego by określić jaki w sumie masz potencjalny zasięg rynku.
Połączenie tych dwóch metod pozwala na pierwsze ograniczenie lejka nieoznaczoności.
Są to metody i obserwacje dość nieskomplikowane, a pomocne.
Podsumowanie
Dla kogo produkujesz?
Jeśli produkuję coś, do czego prawa ma ktoś inny - to tak naprawdę nie należy to do mnie. Brzmi jak tautologia, ale jak się zastanowić… większość naszej kultury w tej chwili “należy do kogoś innego”.
Min. dlatego nigdy nie pisałem modów do gier komputerowych.
To jeden z głównych powodów, dla którego grając w RPG działaliśmy zawsze w “naszych” światach - gdybym wykorzystywał świat np. Władcy Pierścieni czy D&D, nie mielibyśmy dzisiaj praktycznie niczego “naszego”.
Kapitał finansowy to nie wszystko
Skupianie się jedynie na “bogactwie” to za mało. Kapitał finansowy najłatwiej stracić; pożar, choroba kogoś bliskiego, hiperinflacja.
Jeżeli ma się też inne formy kapitału i ma się pomysł jak można wykorzystać te inne formy jako dźwignię… to będzie prościej. Facebook, StackOverflow, DistroKid. Mnóstwo innych przykładów.
Kaplan stworzył coś dla muzyków, budując sobie szeroką ‘publiczność’. Odbijając się od tego, stworzył coś, co przynosiło im wartość i kalibrował tak długo, aż było to dla nich wartościowe. Jako, że go już znali, nie było problemu “czy ten gość mnie nie oszuka; czemu mam mu zaufać”.
No Man’s Sky wykorzystało istniejący kapitał stworzony przez twórców innych gier, by wyeksploatować go i wybić się kosztem zatrucia studni.
OpenSource to nie model biznesowy, a metoda biznesowa
Nie warto wszystkiego zamykać; to decyzja taktyczna zależna od tego, co chcemy osiągnąć i na czym polega nasz problem.
Przekazanie przez Crypton vocaloidów do Creative Commons było doskonałym ruchem biznesowym (budowa rynku), ale też budującym kapitał społeczny.
Dzisiaj vocaloidy mają ciągle rosnącą popularność a na koncerty przychodzą zarówno entuzjaści muzyki, entuzjaści technologii jak i osoby chcące wspierać takie podejście jak zaprezentował Crypton.
Pasywne podejście do rynku niekoniecznie się sprawdzi
Vocaloidy “nie miały miejsca” na rynku muzyki, ale “miały miejsce” na rynku kulturowym. To zbudowało popyt i “stworzyło dla nich miejsce” na rynku muzyki, acz niszowe.
“Działam w biznesie rozrywki” brzmi oszałamiająco dobrze; mnóstwo pieniędzy jest wydawane na rozrywkę. Jednak jeżeli zajmuję się grami RPG, nie jestem w “biznesie rozrywki” - jestem w podzbiorze biznesu rozrywki.
Coraz częściej mówi się, że żyjemy w tzw. ‘attention economy’ - ‘ekonomii uwagi’. Przy natłoku reklam i sygnałów ze wszystkich stron coraz trudniej się skupić i coraz trudniej zainteresować się czymś innym.
Tym bardziej stworzenie “czegoś nowego” i dostarczenie tego na rynek ma małe szanse powodzenia:
- “Zmienimy świat na lepsze” - wszyscy tak mówią
- “Mamy takie i takie wartości” - wszyscy mówią, że mają jakieś wartości, by sprzedać swój produkt
- “Ten produkt jest INNY, on daje…” - nie mam czasu; plus, wszyscy tak mówią
- “Popatrz na reklamę mojego produktu…” - nienawidzę reklam
Stąd ten artykuł, który czytacie.
Ta agregacja pokazuje w jaki sposób inni dali radę faktycznie zbudować popyt na swoje produkty i faktycznie dostarczyć wartość odbiorcy. W tej agregacji skupiłem się na kapitale społecznym, ale nie jest to jedyna metoda.
Ważne, by zawsze próbować spojrzeć na to, co się robi z wielu punktów widzenia - pod kątem celu wysokopoziomowego (co chcę osiągnąć) i pod kątem tego, co produkuję (jakie mam zasoby i surowce).
Niezależnie od tego, czy wiem jak XXX pomoże mi w osiągnięciu YYY, nie wykluczam, że kiedyś pomoże ;-). Lepiej mieć XXX i tego nie używać, niż kiedyś potrzebować XXX i nie mieć.
Podłóżcie pod XXX blog, rysunek Ślimaka Karate czy cokolwiek, co kiedykolwiek wyprodukowaliście.
Postscriptum
Ślimak Karate miał wyglądać mniej więcej tak:
Nie pamiętam już, po co był mu morgensztern (i co ma morgensztern wspólnego z karate). Oczywiście, narysowałem go przed chwilą; mniej więcej tak miało to wyglądać.
Tyle, że jak byłem mały to rysowałem JESZCZE gorzej. Za to w tym rysunku próbowałem zachować proporcje i kształt o których myślałem jako dziecko ;-).